Tadam! Rozdział dla was, niestety nie jest zbetowany. Mam nadzieję, że nie narobiłam zbyt dużo błędów i wszystko jest ok. Jak coś zauważycie - zwróćcie mi uwagę, poprawię. Jeśli coś będzie chaotyczne - też powiedzcie, sprawdzę co i jak, może też da się poprawić :) A teraz pozdrawiam was i życzę smacznego.
PS: Życzcie udanego wyjazdu do Wiednia :P Zamierzam trochę tam pozwiedzać :)
EDIT: Mała podmianka - rozdział zbetowany :) Planowana data kolejnego rozdziału: 25 - 27.10.
PS2: Z Wiednia wróciłam cała i (prawie) zdrowa :P Było całkiem przyjemnie, trochę zobaczyłam, polecam wam wybrać się tam kiedyś ^^
PS: Życzcie udanego wyjazdu do Wiednia :P Zamierzam trochę tam pozwiedzać :)
EDIT: Mała podmianka - rozdział zbetowany :) Planowana data kolejnego rozdziału: 25 - 27.10.
PS2: Z Wiednia wróciłam cała i (prawie) zdrowa :P Było całkiem przyjemnie, trochę zobaczyłam, polecam wam wybrać się tam kiedyś ^^
***********************************************************
„Bal demonów”
Mój spokój został zmącony dokładnie
o wpół do dziesiątej. Najwidoczniej niebieskooki w końcu zorientował się, że
nie zamierzam przyjść. Wszedł zamaszystym krokiem do mojego pokoju, bez słowa
podszedł do mnie i ciągnąc, a właściwie szarpiąc mnie za rękę, doprowadził do
szafy. W jego oczach widziałam czystą czerwień, która wywołała u mnie dreszcz.
Do tej pory nigdy nie wyprowadziłam go tak bardzo z równowagi. Czasem
widziałam, jak tęczówki zaczynają mu się zmieniać, ale panował nad sobą i w porę
przywracał się do porządku. Tym razem nie zapowiadało się, by miał to zrobić.
Nie mniej duma nie pozwalała mi okazać strachu, więc uniosłam brew i założyłam
ręce na piersi, przyjmując bojową postawę.
- Powiedziałam ci, że nie mam na to
ochoty – odezwałam się pierwsza. Nie przerwał mi, więc kontynuowałam. - Nie
zamierzam przebierać się w jakieś suknie i uczestniczyć w tym twoim śmiesznym
balu tylko dlatego, że sobie tak wymyśliłeś – powiedziałam hardo. – Nie
obchodzi mnie, kto chce mnie zobaczyć. Zapewne nie znam nikogo i nie mam ochoty
poznawać. Możesz mówić co chcesz, nie zmusisz mnie.
- Mógłbym… - syknął cicho.
Złość niemal się z niego wylewała. I
to dosłownie, bo powietrze naprawdę zrobiło się mocno wilgotne. Woda osiadała
na mojej skórze małymi kropelkami. Mogłam się tego spodziewać – gdy ja się
denerwowałam, mój żywioł również działał wbrew mojej woli na otoczenie. Nie
zamierzałam jednak dać się wystraszyć. Mało tego – prowokowałam go do dalszych
działań. Prychnęłam cicho, pogardliwie.
- Naprawdę? Jestem bardzo ciekawa
jak… - spytałam, mrużąc powieki i uśmiechając się półgębkiem.
Jego dłoń uniosła się i początkowo
myślałam, że chce mnie spoliczkować, ale on zamiast tego chwycił mnie lekko za
gardło. Prawie tego nie poczułam, ale byłam pewna, że chce zacisnąć palce na
mojej szyi. Mój oddech przyspieszył nieznacznie. Nagle zwątpiłam w to, że on
nie wyrządzi mi większej krzywdy. Przez te kilka dni dość skutecznie uśpił moją
czujność, bo choć nie lubiłam go szczerze i strasznie mnie denerwował, to nie
uważałam go za szkodliwego. I może to świadczyło o tym, że postradałam zmysły i
oszalałam do reszty, ale wciąż byłam zdania, że skoro już sprowokowałam go do
jakiegoś działania, powinnam brnąć w to dalej.
- Na co czekasz? Zrób to… -
powiedziałam niemalże szeptem.
W pierwszej chwili jego palce zacisnęły się
nieznacznie, jakby faktycznie chciał kontynuować. W następnej usłyszałam ciche
zgrzytnięcie jego zębów. Zaraz po tym puścił mnie i zrobił kilka kroków w tył,
spuszczając głowę. Włosy zasłoniły mu twarz. Wziął kilka głębokich oddechów. Z
kolei ja w zwykłym, bezwarunkowym odruchu, chwyciłam się za szyję by potrzeć ją
nieco, choć wcale nie bolała.
- Nigdy bym cię nie skrzywdził… -
wymamrotał cicho po dobrych paru minutach, nawet nie unosząc na mnie
spojrzenia.
- Naprawdę? – prychnęłam. – Jakoś
trudno mi w to uwierzyć. Czy przed chwilą nie chciałeś przypadkiem mnie udusić?
A może skręcić kark? – pytałam szeptem przepełnionym jadem. Mrużyłam na niego
wściekle oczy.
- Nie, ja… nigdy… - Jego głos
zwyczajnie się łamał.
Uniosłam brew, łagodniejąc niemal od
razu. Wyglądało na to, że wstrząsnęło nim to, co przed chwilą się stało. Na
tyle, że aż we mnie coś drgnęło, gdy tak go słuchałam i patrzyłam na niego. Nie
bardzo jednak wiedziałam, co mam z tym fantem zrobić. Podrapałam się lekko po
karku i rozejrzałam wokół. Chyba musiałam mu powiedzieć, że wszystko jest ok.
nawet jeśli nie było. Westchnęłam cicho do samej siebie.
- W porządku. Wystarczy – mruknęłam
dość niewyraźnie, ale tak, by dało się mnie zrozumieć. - Tak czy inaczej, nie
zamierzam pojawić się na tym balu… Chyba, że naprawdę mnie do tego zmusisz.
Spojrzał na mnie w końcu, wziął
głęboki oddech i tak jak ja przed chwilą, omiótł spojrzeniem pomieszczenie,
jakby szukając odpowiedzi na sobie tylko znane pytanie. W końcu uśmiechnął się
lekko, choć bez tej wesołości, do której przywykłam i znów do mnie podszedł,
jednak tym razem zatrzymał się w bezpiecznej odległości ode mnie.
- W takim razie proponuję wymianę –
zaczął, ważąc każde słowo. - Zadasz mi dzisiaj pięć pytań, z czego będę mógł
wybrać jedno, na które nie udzielę ci odpowiedzi. Ale dopiero po balu i tylko
wtedy, jeśli się na nim pojawisz – powiedział, na co zmrużyłam podejrzliwie
oczy. - To naprawdę niewielka cena. Obiecuję ci, że po godzinie będziesz mogła
wrócić tutaj. Musisz się tylko pokazać. Tak wiele demonów chce cię poznać…
- Jaką mam pewność, że dotrzymasz
swojej obietnicy? – zapytałam po krótkim zastanowieniu. Patrzył mi chwilę w
oczy, przy czym zauważyłam, że jego tęczówki wróciły do swojego poprzedniego
koloru. W końcu pochylił się lekko w moją stronę.
- Jeśli tak bardzo mi nie ufasz,
możemy zawrzeć pakt… - mruknął, uśmiechając się chytrze.
- Pakt?
- Tak, pakt. Demony są z nich znane…
- zaśmiał się. – Nie mów, że nigdy o tym nie słyszałaś.
- Oczywiście, że słyszałam –
prychnęłam. – Pakt faustowski, zaprzedanie duszy diabłu…
- Nie diabłu. Demonowi…
- Chyba nie sądzisz, że oddam ci
swoją duszę? – Po raz drugi się zaśmiał.
- Ach, nie, nie. Między demonami,
jest to pakt krwi. Każda ze stron musi dotrzymać obietnicy, inaczej tego, który
ją zerwie, spotka kara.
Naprawdę, im więcej dowiadywałam się
o demonach, tym bardziej czułam się jak w jakiejś książce. Fantazy, groza,
horror, dramat – wszystkiego po trochu. I pomyśleć, że jestem jedną z nich… Tak
czy siak jego propozycja naprawdę mnie kusiła, choć wyczuwałam jakiś podstęp.
Spojrzałam na zegarek. Po dziesiątej. Odwróciłam się w stronę szafy, by
otworzyć ją i zajrzeć do środka. Wisiała tam śliczna, rodem z filmów o królowej
Elizabeth, czarno-czerwona suknia. Pod nią stały buty na niewysokim obcasie w
tych samych kolorach. Przygryzłam wargę, analizując sytuację.
- Jaka kara? – zapytałam w końcu.
- Jeśli nie zamierzasz zerwać
obietnicy, nie musisz tego wiedzieć.
- Ale chcę – syknęłam, patrząc na
niego spod półprzymkniętych powiek. Zastanawiał się chwilę, a później
uśmiechnął ledwo widocznie.
- Zwykle śmierć…
Słowo śmierć odbiło się echem w
mojej głowie. Zacisnęłam usta. Właściwie skoro nie miałam zamiaru zrywać paktu,
chyba byłam bezpieczna, prawda? Westchnęłam więc jeszcze raz i po kilku
minutach milczenia, które poświęciłam na przemyślenie po raz kolejny całej
sytuacji, w końcu skinęłam głową.
- W porządku – mruknęłam.
- Świetnie…
Bez słowa wyjaśnienia, Akija opuścił
pomieszczenie, by po niespełna piętnastu minutach powrócić z niewielkim
sztylecikiem. Podał mi go. Był cięższy, niż mogłabym sądzić po wyglądzie i miał
na ostrzu wygrawerowane litery, które gdzieś już kiedyś widziałam, ale nie
mogłam sobie przypomnieć gdzie. W każdym razie nie miałam pojęcia, co mam z nim
zrobić, więc posłałam chłopakowi pytające spojrzenie. Roześmiał się cicho i
odebrał go mi. Wyciągnął rękę w moją stronę, tym samym prosząc mnie, o podanie
dłoni. Niepewnie, ale zrobiłam to. Jednym, szybkim, mocnym ruchem przeciął mi
ją na całej długości, wywołując mój cichy krzyk zaskoczenia
i bólu. Chciałam już zacząć na to narzekać, kiedy to samo zrobił ze swoją ręką.
Zauważyłam wtedy coś, co mnie zaintrygowało – moja krew była czerwona, ale
jego… Jego przypominała smołę. Była czarna i gęsta, dlatego sączyła się powoli.
Nie miałam jednak okazji, by dłużej się jej przyjrzeć, bo chłopak chwycił mnie
tak by nasze rany stykały się ze sobą. Wypowiedział na głos umowę, która miała
nas obowiązywać, a gdy skończył,zaczął mówić w języku, którego nie znałam i
mogłam jedynie mieć nadzieję, że mnie nie oszukuje. Z każdym kolejnym słowem czułam, jakby przez przecięcie wpływała
we mnie ów gęsta substancja. A gdy niebieskowłosy skończył mówić i puścił moją
dłoń, po przecięciu nie było śladu.
- Ubierz się teraz i zejdź do holu.
Jest coś, co musimy zrobić nim rozpocznie się bal… Czekam na ciebie i mam
nadzieję, że tym razem się pojawisz – powiedział. Skinął głową i opuścił pomieszczenie.
Spojrzałam za nim dość
nieprzytomnie, nieco oszołomiona tym, co się przed chwilą stało. Zerknęłam znów
na dłoń i pogładziłam palcem miejsce, gdzie była przecięta. Żadnej blizny. To
było naprawdę niesamowite. Chwilę zajęło mi otrząśnięcie się. Wówczas zaczęłam
się ubierać. Sukienka rzeczywiście pasowała idealnie, tak samo z resztą jak
buty. Nie zmieniało to faktu, że nigdy nie przepadałam za takimi rzeczami i
było mi po prostu niewygodnie. Ale nie miałam wyboru. Gdy byłam gotowa ruszyłam
na dół. Prawie potknęłam się na schodach, ale udało mi się nie ucierpieć dzięki
poręczy. Stanęłam na środku holu. Tak, PUSTEGO holu. A przecież miał tu na mnie
czekać, do cholery!
- Akija! – krzyknęłam.
Nie pojawił się, więc zamierzałam
wyjść na zewnątrz, żeby tak go poszukać, ale na mojej drodze pojawił się ktoś
inny. Białowłosa kobieta, której nie miałam przyjemności oglądać przez kilka
poprzednich dni. Uśmiechnęła się do mnie lekko. Miała na sobie suknię bardzo
podobną do mojej, ale fioletowo-białą. Wyciągnęła dłoń w moją stronę, ale
cofnęłam się pół kroku w tył.
- Spokojnie. Chodź ze mną – powiedziała
łagodnie.
- Akija miał tu na mnie czekać –
odparłam. Przechyliła głowę na bok i spojrzała za mnie. Odwróciłam się lekko.
Wspomniany przeze mnie demon właśnie schodził po schodach w stroju, który
przypominał mi szlachecki. Musiałam przyznać, że w tej wersji był nawet
przystojny. A może w ogóle był, tylko nie zwracałam na to wcześniej uwagi? Tak
czy siak uśmiechnął się, podchodząc do nas. Stanął obok i nadstawił obie ręce
tak, byśmy mogły je chwycić.
- Panie pozwolą – mruknął
szarmancko. Przewróciłam jedynie oczami, dziewczyna z kolei spojrzała na niego
nieco chłodno. Westchnął cicho i niemal słyszałam, jak na nas psioczy, choć
wcale tego nie zrobił. Przynajmniej nie na głos. W ostateczności obie
skorzystałyśmy z jego pomocy.
Poprowadził nas do drzwi po lewej
stronie. Jak się okazało znajdowała się za nimi sala – taka sama jak na górze,
okrągła i cała w bieli, ale znacznie większa. Na środku sufitu wisiał ogromnych
rozmiarów żyrandol, wyglądający jakby był zrobiony z miliona kryształów. Pod
ścianą stało około dwudziestu krzeseł o czarnych nogach, obitych w kremowy
materiał oraz długi stół, na którym zapewne później pojawi się jakieś jedzenie.
Zatrzymaliśmy się. Niebieskowłosy puścił nas obie, a sam ruszył do przodu, by w
końcu stanąć na samym środku pomieszczenia. Uśmiechnął się w naszą stronę i
skłonił się lekko, kładąc jedną rękę za plecy, a drugą na swoim brzuchu.
Poczułam się jak w średniowiecznej powieści. Zobaczyłam ruch po mojej lewej,
więc zerknęłam na białowłosą. Dygnęła lekko, rozciągając swoją suknię na boki i
schyliła głowę. Naprawdę nie mogłam się powstrzymać i po prostu parsknęłam
śmiechem. Spojrzeli na mnie oboje.
- Coś nie tak? – zapytał mnie
mężczyzna.
- Och, nie. Wszystko w porządku,
ale… Co wy właściwie robicie? – zapytałam, uśmiechając się półgębkiem.
- Pokazujemy ci, jak masz się
zachować podczas balu – stwierdził.
- To ma być jakiś żart? – Mina, jaką
zobaczyłam na jego twarzy zdecydowanie mówiła, że to nie jest kawał. Uniosłam
lekko brwi. - Kto się w ten sposób zachowuje w dzisiejszych czasach?
- Demony żyją trochę dłużej, niż
przeciętni ludzie. Niektórzy pochodzą z czasów, kiedy to właśnie było normalne
i zgodnie z tradycją jest to podtrzymywane. Przestań komentować i się ucz –
skarcił mnie. Prychnęłam, ale i tak trochę koślawo dygnęłam. Niech będzie, że
duma nie pozwala mi dać plamy na balu, na którym wcale nie chcę być…
Reszta nauki polegała na pokazaniu
mi jak pić z poszczególnych kieliszków – a pokazano mi ich aż pięć – jak jeść
różnymi sztućcami, a na samym końcu przyszedł czas na taniec. Nie bardzo
chciałam aż tak zbliżyć się do Akiji, więc w wyniku moich protestów moją
partnerką została Klara, którą w końcu mi przedstawiono. Kilka tańców towarzyskich, które mi pokazali,
było całkiem znośnych i zaskakująco szybko się ich nauczyłam. Nie byłam jednak
za bardzo zadowolona z faktu, że jeśli zostanę o to poproszona, będę musiała
zatańczyć z jakimś obcym demonem. Miałam więc nadzieję, że złotooki będzie mnie
pilnował. Z dwojga złego wolałam już zrobić to z nim…
Kiedy już skończyliśmy naszą „małą”
lekcję, okazało się, że do prawdziwego balu została godzina z hakiem. Nie
miałam pojęcia jak myśmy to zrobili, ale to nie miało znaczenia. Wspólnie
postanowiliśmy zjeść razem posiłek. Nie spodziewałam się, że będę przy nich tak
zrelaksowana, ale jednocześnie nie traciłam czujności. W końcu kto tam wie, co
im po głowach krąży.
Po obiedzie miałam chwilę dla
siebie, którą przeznaczyłam na odpoczynek. Niby nie robiłam dziś nic związanego
z wysiłkiem fizycznym, ale mimo tego czułam się nieco zmęczona. Chyba nawet
bardzo, bo sama nie wiem kiedy, ale po prostu usnęłam. Zostałam obudzona lekkim
szturchaniem w ramię. Ciemnowłosy pochylał się nade mną, a kiedy otworzyłam
oczy uśmiechnął się.
- Już czas. Wszyscy czekają –
powiedział.
Może to niedorzeczne, ale wraz z
tymi słowami mój żołądek zawiązał się w supeł. Wejść między demony, których w
ogóle nie znam i być na świeczniku? Okropne uczucie. Poza tym miałam wrażenie,
że tylko ja nie umiem jeszcze zmienić koloru swoich oczu na normalną barwę.
Pomyślą, że jestem niedoświadczona i dużo się nie pomylą, ale czy ktoś nie
będzie chciał tego wykorzystać? Czy gospodarz zaprosił tylko tych, którym ufa?
A jeśli nie, to czy będzie mnie umiał obronić w pojedynkę? Zaczęłam wątpić w
to, że cały ten pakt był dobrym pomysłem, ale nie było już odwrotu.
Po krótkiej wizycie w łazience
służącej i doprowadzeniu się do stanu używalności, razem z Akiją zeszliśmy na
dół. Drzwi od sali balowej otworzyły się same, choć byłam w stu procentach
pewna, że nie ma tam żadnego mechanizmu, który by do tego służył. Nie myślałam
jednak o tym, lecz o tych wszystkich twarzach, które nagle zobaczyłam. W
pomieszczeniu było co najmniej sto, a może i dwieście osób. Spojrzeli na mnie
uważnie, gdy tylko przekroczyłam próg. Trzymali w dłoniach kieliszki z
czerwonym winem, ja również od razu dostałam taki od Klary.
- Z przyjemnością przedstawiam
wszystkim Karmen – powiedział głośno granatowowłosy.
Spojrzał na mnie, jakby czekając na
moją reakcję, ale ja poczułam się przytłoczona tymi wszystkimi ludźmi wpatrującymi
się we mnie jak w obrazek. Niektórzy chyba szukali we mnie czegoś wyjątkowego i
byli rozczarowani, że jestem po prostu zwykłą dziewczyną. Dopiero kiedy
usłyszałam szept „dygnij”, zrobiłam to, schylając lekko głowę. Podszedł do mnie
mężczyzna, na oko dwudziestoparolatek, o błękitnych włosach i oczach. Gdy
wyciągał do mnie rękę, zauważyłam, że jego długie paznokcie również są
pomalowane na ten kolor. Niepewnie podałam mu dłoń. Uchwycił ją delikatnie i
ucałował.
- Niezmiernie miło nam wszystkim cię
poznać. Jesteś w naszym środowisku prawdziwą legendą… - powiedział, mrużąc na
mnie oczy. Uśmiechnęłam się ledwo widocznie, zupełnie nie rozumiejąc, o co może
mu chodzić. Jednocześnie dopisałam to pytanie do mojej długiej listy. Może
wykorzystam je dzisiaj w ramach paktu?
Zostałam przez organizatora tego
balu poprowadzona między demony. Niektórzy mężczyźni chwytali mnie za rękę by
ją pocałować, kobiety pochylały się w moją stronę, by cmoknąć mnie delikatnie w
policzek. Mimo tych uprzejmości miałam wrażenie, że nie wszyscy tutaj są
zadowoleni z tego, że mnie widzą, ale jednocześnie zdałam sobie sprawę z tego,
że tak długo jak mam obok siebie złotookiego, mam to głęboko w poważaniu.
- Wznieśmy więc toast za to
spotkanie i miejmy nadzieję, że będzie udane od początku do końca! – powiedział
chłopak, wznosząc swój kieliszek.
Wszyscy zrobili to samo, ja również.
Dopiero w momencie, kiedy chciałam się napić, przeżyłam lekki szok. To, co
początkowo wzięłam za czerwone wino, w rzeczywistości było krwią. Jej zapach
poczułam dopiero teraz, kiedy już wiedziałam, co to jest. W pierwszej chwili
zrobiło mi się niedobrze, a w następnej poczułam pragnienie, by wypić więcej.
Zagryzłam wargę.
- Ja… nie mogę tego wypić –
szepnęłam dyskretnie. Akija spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, po czym
założył mi włosy za ucho. Pogładził lekko mój policzek.
- Pij, to zwiększa naszą siłę –
powiedział cicho, jednym łykiem pochłaniając zawartość swojego szkła. Jego oczy
na chwilę zalał szkarłat, ale zaraz wróciły do swojego normalnego koloru.
Czekał, aż również wypiję swoją
porcję, co w końcu zrobiłam. Wówczas odebrał mi kieliszek i odstawił oba na
bok, by zaraz po tym chwycić mnie i porwać na parkiet. Dopiero teraz
zauważyłam, że gdzieś z boku jest orkiestra, która w tej chwili zaczęła grać.
Byliśmy jedyną parą, która tańczyła, a mi zrobiło się nieco gorąco, choć nie
wiedziałam, czy to od bliskości chłopaka, czy może od wypitej przed chwilą
krwi. Należała do człowieka, czy zwierzęcia? Nie wiedziałam tego, ale chyba
wolałam nie znać odpowiedzi…
Śledzące nas spojrzenia strasznie mi
przeszkadzały, więc skupiłam się tylko i wyłącznie na swoim partnerze w tańcu.
Uśmiechał się do mnie lekko, najwidoczniej zadowolony z sytuacji. Po jakimś
czasie zaczęłam zauważać, że inne demony w końcu dołączają do nas i zaczynają
pląsać wokół. Ale spanikowałam lekko, gdy ktoś przerwał nam taniec i zapytał
mnie, czy może mnie prosić o jeden. Spojrzałam niepewnie na swojego jedynego,
ewentualnego „ochroniarza”. Skinął głową, więc ja również to zrobiłam, tym
samym się godząc.
Kiedy tańczyłam z obcym mi mężczyzną
zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy – mimo, że zostałam poinformowana, że są
wśród nich tacy, którzy mają prawdopodobnie więcej niż dwieście lat, wszyscy
wyglądają jakby mieli po dwadzieścia, trzydzieści, albo maksymalnie
czterdzieści lat. I wszyscy, bez wyjątku, byli zabójczo wręcz przystojni. Uroda
to chyba ich cecha szczególna…
Po kolejnym kieliszku krwi i
czterech partnerach do tańca, zostałam porwana na bok przez dwie kobiety,
wyglądające na nie więcej niż dwadzieścia lat. Uśmiechały się do mnie lekko i
machały ślicznymi wachlarzami, próbując się nieco ochłodzić. Spojrzałam na nie
niepewnie i uśmiechnęłam się dosyć niezręcznie.
- Więc, to ty jesteś ta słynna
Karmen… Chciałabym wiedzieć, jakie masz możliwości. Słyszałam, że twoim
żywiołem jest ogień? – odezwała się w końcu jedna z nich. Jej kręcone blond
włosy upięte były w finezyjny kok, z którego wypuszczony został jeden opadający
na ramię lok. Niebiesko-czarna sukienka pasowała do jej granatowych oczu.
- Tak, moim żywiołem jest ogień –
przyznałam.
- To wspaniale… To drugi w
kolejności najsilniejszy żywioł, jaki może posiadać demon. Istnieje legenda,
jakoby pierwszy demon wywodził się z piekła, dlatego ogień jest uważany za
naszą pierwotną moc – powiedziała blondynka. Jej rudowłosa, zielonooka
towarzyszka o pomarańczowo-czerwonej sukni skinęła głową.
- W takim razie co jest silniejsze
od ognia? – zapytałam, unosząc brew.
- Jest pięć żywiołów. Piąty nazywany
jest różnie, ale tak naprawdę nikt nie jest pewien jakie są jego ograniczenia.
My używamy określenia eter. Ma w sobie trochę z pozostałych czterech żywiołów i
jednocześnie wyjątkową dla siebie moc.
- No tak… - mruknęłam bardziej do
siebie, niż do nich. Zastanowiło mnie w tej chwili, czy demony, które znają
Gwiazdę Jedności tak, jak ja, mają możliwość nauczenia się innych żywiołów, a
ta dziewczyna wydawała się być skarbnicą wiedzy i lubiła się nią dzielić.
Postanowiłam to wykorzystać. – Czy demon wody może nauczyć się panować nad
jakimkolwiek innym żywiołem?
- Podobno były takie przypadki, ale
nie słyszałam, by komukolwiek udało się zapanować nad wszystkimi. Wydaje mi
się, że dwa pod warunkiem, że nie są swoimi przeciwnościami. To znaczy, że…
- Ogień nie może władać wodą –
przerwałam jej. Spojrzała na mnie nieco urażona. Uśmiechnęłam się
przepraszająco. – Wybacz.
- W porządku… W każdym razie tak,
masz rację. Również demon ziemi nie może zapanować nad powietrzem.
- A demon eteru?
- W całej historii jaką znam o
naszej rasie, jest mowa tylko o trójce demonów eteru. Pierwszy, czyli ten,
który opuścił piekło i zapoczątkował naszą egzystencję na ziemi. Drugi, który
zdobył największą ilość ludzkich dusz i trzeci… - przerwała na chwilę, by
rozejrzeć się, jakby w obawie, że ktoś nas może podsłuchiwać. – Trzeci wytępił
prawie jedną piątą populacji demonów w imię wyższego dobra…
- Wyższego dobra? – powtórzyłam,
marszcząc czoło.
- Zgadza się. Był przekonany, że
pozyskując energię życiową innych demonów będzie nieśmiertelny, a jednocześnie
najpotężniejszy i będzie mógł zdominować ludzi, by stworzyć raj dla tych z
naszej rasy, którzy pozostali przy życiu. W końcu zginął z własnej głupoty.
- To znaczy?
- Zakochał się w człowieku. W
kobiecie, która dała mu dziecko, a później go zabiła…
- Panie wybaczą, czy mogę prosić do
tańca? – Nagle podszedł do nas kolejny mężczyzna. Pochylił się lekko przede
mną, więc wzdychając cicho i przepraszając moje towarzyszki rozmowy, zgodziłam
się.
Wszystko, co opowiedziała mi
blondynka bardzo mnie zaciekawiło. Na tym polegała moja wyjątkowość? Jestem
jedynym demonem, który nie posiadając żywiołu eteru, może kontrolować wszystkie
żywioły? Czy wśród nich zdarzył się przypadek bycia szamanem? Miałam tyle myśli
w głowie, że kilka razy nadepnęłam swojego partnera, za co przepraszałam cicho
za każdym razem. Nie wyglądał, jakby się gniewał. Mało tego – przetańczył ze
mną jeszcze dwa kolejne tańce. Wyglądało na to, że chce ze mną nieco
poflirtować.
Cóż, nie był brzydki, tak jak
wszyscy tutaj. Blond włosy sięgające nieco nad ramię i opadające odrobinę na
lewą stronę twarzy oraz lazurowe oczy byłyby nawet pociągające, gdyby nie to,
że nie były. Ot, po prostu nie to mi teraz było w głowie. Nie mniej
odpowiadałam na jego uśmiechy, ale skutecznie unikałam tych pocałunków, które
chciał składać na moich policzkach. Akija chyba obserwował to z boku, bo kiedy
przylep nie chciał się odkleić, podszedł do nas i wyrwał mnie z jego objęć.
Pociągnął mnie na bok, bym nieco odpoczęła.
- Jak się bawisz? – zapytał.
- O dziwo nie tak źle, jak sądziłam…
Poza tym ciekawych rzeczy można się dowiedzieć od niektórych twoich gości –
powiedziałam, unosząc jedną brew. Zmrużył lekko oczy. Chyba poczuł się nieco
niepewnie. Jakby się bał, że ktoś wyznał mi wielką tajemnicę.
- To znaczy?
- Dowiedziałam się, że możecie
władać tylko swoim żywiołem, rzadko kiedy drugim. I, że piąty żywioł jest
niemal nieosiągalny – odpowiedziałam cicho, odwracając wzrok. Kiedy znów na
niego spojrzałam, westchnęłam cicho. – Na tym polega moja wyjątkowość? Na tym,
że mogę używać wszystkich żywiołów? O to tak wszyscy walczyli?
- Powiedzmy, że to połowa prawdy –
mruknął ostrożnie.
- Słucham?
- Ach… Czas na pytania przyjdzie później. Teraz wracajmy na
parkiet – powiedział wesoło, oferując mi swoje ramię. Przyjęłam je, choć
chciałam już móc dowiedzieć się od niego czegoś więcej. Cóż, mówią, że
cierpliwość popłaca. Miałam nadzieję,że to sprawdzi się również w tym
przypadku.
Rozdział jest bardzo ciekawy, Karmen jak zwykle dumna ^^
OdpowiedzUsuńMa fajny charakter. Szkoda,że teraz nie ma prawie w ogóle o szamanach.
Sorrki, ale dzisiaj się nie rozpisuje
Pozdrawiam i czekam na next :)
PS: Miłej podróży !!! :)
OdpowiedzUsuń